WIOSENNE SMAKI Z ROBERTEM SOWĄ

19.05.2012

Kiedy zobaczyłam plakat z reklamą tych warsztatów, przetarłam oczy ze zdumienia! Szok! Znowu będzie się coś ciekawego działo w naszym mieście:-)
Tego dnia miałam zaplanowany już dużo wcześniej wyjazd do Torunia, no ale cóż… skoro taka gwiazda miała przyjechać… . Wyjazd odwołałam.
Jako że akurat tego dnia auta nie miałam, wsiadłam super duszny autobus i po pół godzinie byłam na miejscu.
I nagle naszym (tj. moim i Pożeraczce) oczom ukazał się ON.
Robert Sowa.
Ludzi było całkiem sporo- w końcu byłyśmy w ‚nowym centrum Zielonej Góry;p’. Pan Robert miał swoich pomocników- kucharzy. I to oni generalnie gotowali, a On opowiadał, reklamował: swoją książkę, Łososia i krewetki Blek Tajdżer (hmm do tej pory myślałam, że ich nazwę nieco inaczej się wymawia:-).
Wszystko było profesjonalnie przygotowane, stoły wyglądały zachęcająco, więc z czasem ludu przybyło… .
W międzyczasie można było wygrać książkę Szanownego Pana oraz vouchery do knajpek… Niestety nie starczyło nam odwagi, żeby się nieco wychylić i krzyknąć odpowiedzi na pytania (takie z nas pierdoły:-)
Generalnie wszystko pięknie, ładnie wyglądało, ale tak naprawdę niczego się nie nauczyłyśmy… . Pan Robert generalnie tylko wspominał co będzie robione, ale nie podawał przepisu. Tylko rzucał ogólnikowo co jest w garnku… . Także nawet nie umiem powtórzyć, co takiego zjadłam. Wiem, że był Łosoś i coś z soczewicą. To coś z soczewicą było całkiem pyszne.
I zdziwiła mnie jedna rzecz. Te warsztaty odbyły się pod hasłem „Wiosenne smaki”, ale żadnej zieleniny tam nie było. AAA, sorry kiełki były.
Nie wiem, może wiosna na talerzu pojawiła się podczas piątej godziny spotkania. My wytrzymałyśmy niecałe 2 (licząc przerwę, przecież ludzie muszą jeszcze wydać kasę w galerii).
Kurczę… Może wybrzydzam, ale liczyłam na coś więcej… .